30 kolejka IV ligi, 30 maja 2015 godz. 18

Pogoń Lębork – KP Starogard Gdański 1:2 (0:2)
bramki: 0:1 Kacper Siora (’16), 0:2 Patryk Barłożewski (’19), 1:2 Mateusz Sychowski (’86)

Pogoń: Katzor – Wesserling, Musuła, Kochanek, Haraszczuk (’29 Skibicki), Miszkiewicz, Pietrzyk (’29 Byczkowski), Rekowski B. (’29 Morawski – ’52 Formela), Sychowski, Kłos, Ilanz

KP: Paszkowski – Romanowski, Gołuński, Zieliński, Skórczewski (’57 Runowski), Siora (’90 Trap), Dubiela, Wenta, Armatowski (’68 Dawidowski), Barłożewski (’64 Heksel), Stanek

Żółte kartki: Pietrzyk, Morawski, Skibicki, Ilanz, Katzor – Skórczewski, Dubiela

Futbol to gra błędów. Tak mówi stare piłkarskie porzekadło i jest w nim sporo racji. Można nie strzelić karnego, machnąć się przy 200% sytuacji, zagrać do zawodnika przeciwnej drużyny, jednym słowem popełnić błąd i ponieść za niego konsekwencje. Kto jednak poniesie konsekwencje mylnych decyzji sędziów? Czy pełne dezaprobaty potakiwanie obserwatora sobotniego meczu Pogoń – KP Starogard Gdański i maczkiem zapisany zeszyt opisujący pracę sędziów Kublika, Moszczyńskiego i Nejmana coś zmienią? Wynik idzie w świat i nie ma od niego apelacji. Czujemy się skrzywdzeni…

Drużyna KP Starogard w Lęborku pokazała że potrafi grać i była to na pewno najsilniejsza drużyna jaka wiosną przyjechała do Lęborka. Pazura pokazała też Pogoń, która po dwóch ciosach podniosła się i w drugiej połowie zagrała dobre zawody. Co z tego… Powrót na trawiastą murawą głównego stadionu, sporo ludzi na trybunach, doping najzagorzalszej części naszych kibiców Tak wyglądał mecz z trzecią drużyną ligi KP Starogard Gdański. Początek meczu zdecydowanie dla gości. 14 minuta to pierwszy gol dla starogardzian. Mateusz Wenta pociągnął prawym skrzydłem i dośrodkował wprost na głowę Kacpra Siory. Asystujący strzelcowi Michał Pietrzyk nie zapobiegł nieszczęściu. 5 minut później bliźniacza sytuacja. Wrzutka w nasze karne, Katzor nie łapie piłki tylko wybija ją przed siebie wprost pod nogi Barłożewskiego. Ten bez namysłu uderza na bramkę, przegrywamy już 2:0.

Trener Walkusz wdraża wariant „B”. Odważnie w 29 minucie wymienia trzech zawodników (Skibicki za Haraszczuka, Byczkowski za Pietrzyka i Morawski za B. Rekowskiego). Gra zaczyna wyglądać lepiej, a po przerwie całkiem dobrze. Pogoń atakuje coraz śmielej, swoje sytuacje bramkowe ma Ilanz. Atmosfera zagęszcza się z powodu pracy arbitra. Trudne do wytłumaczenia są decyzje sędziego bocznego, raz po raz wskazujące spalonego przy składnych akcjach Pogoni. Robi się nerwowo. Żółte kartoniki ogłada w meczu aż pięciu naszych zawodników. Kulminacja błędów następuje w 76 minucie. Byczkowski zdobywa bramkę, lecz znowu spalony.. Stadion wyje, gwiźdze, swoje uwagi ma też trener Walkusz. Niebawem trafia na trybuny… Taka jest decyzja sędziego. 86 minuta to piękna bramka Mateusza Sychowskiego, mocny strzał z 25 metrów był ozdobą tego kontrowersyjnego spotkania. Wynik nie ulega już zmianie. Wielki zawód, była szansa na remis, a nawet zwycięstwo.

- Nie ma co ukrywać, dziś przyjechał do nas dobry zespól i mecz był trudny, tym bardziej, że na początku gościom daliśmy 2 prezenty - mówił po meczu szkoleniowiec Pogoni Waldemar Walkusz. - Musiałem szybko reagować, stąd trzy zmiany już po pół godzinie gry. Poskutkowało... Wynik remisowy krzywdy by nie zrobił nikomu. Szybko straciliśmy 2 bramki, ale pokazaliśmy, że jesteśmy w stanie to odrobić. Przeszkodziło nam w tym co innego, nie pozostawimy to bez echa.