30 kolejka IV ligi, 25 maja 2016 godz. 17

Pogoń Lębork – Wikęd/GOSRiT Luzino 1:0 (1:0)
bramka: Adrian Kochanek (‘15)

Pogoń: Katzor – Wesserling (‘90 Bych), Musuła, Kochanek, Skibicki – Morawski, Sychowski (‘75 Kuss) – D. Formela, Madziąg, Kłos (‘90+2 Wierzbowski) – Wardziński (‘88 Fudala)

Wikęd/GOSRiT: Roicki – Bank, Sobczyński, Maszota, Roppel – Rutkowski, Dariusz Mienik, Pięta, A. Mienik, Czaja (‘75 Murakowski), Wenta (‘46 Szymański)

żółta kartka: Roppel (Wikęd/GOSRiT)
sędziowie: Radosław Mordaka oraz Zygmunt Zaborowski, Mariusz Podjacki

Drużyna z Luzina wciąż nie może być pewna ligowego bytu i głównie z tego powodu było pewne, że środowy mecz nie będzie należał do spacerków mimo, że faworytem była zachowująca wciąż szansę na awans Pogoń. Pierwsza połowa toczyła się pod dyktando Pogoni a co najważniejsze po kwadransie Mateusz Sychowski zagrał w pole karne z wolnego a tam lot piłki przedłużył głową Adrian Kochanek i przelobował wysuniętego Michała Roickiego. Po przerwie obraz gry zmienił się i to goście przejęli inicjatywę. W 53 minucie Pogoń sama sprokurowała okazję dla gości i najpierw słupek a potem poprzeczka uratowała wicelidera przed stratą gola po uderzeniach Damiana Czaji. Przyjezdni jeszcze kilka razy zagrozili bramce Katzora, ale pochodzący z Luzina zawodnik uchronił swoją drużynę. W końcówce po uderzeniu Marcina Maszoty w sukurs przyszła mu poprzeczka. To dwudziesta wygrana Pogoni w tym sezonie.

- Z reguły te mecze z Luzinem tak wyglądają, że w pierwszej połowie przeważamy, a w drugiej to oni przejmują inicjatywę – analizował spotkanie kapitan lęborskiego zespołu Wojciech Musuła. - Nie wiem z czego to wynika, ale cel końcowy jest najważniejszy – 3 punkty. Oni walczą o życie, my dalej swoje, nie poddamy się do ostatniego meczu.

Goście mimo, że ligowego bytu muszą bronić bez kilku podstawowych zawodników, jak doświadczony pomocnik Karol Piątek, najlepszy strzelec Krystian Opłatkowski, obrońcy Paweł Politowski czy Bartosz Białobrodzki punktów muszą szukać wszędzie. Kłopoty kadrowe sprawiły, że od pierwszego gwizdka postanowił wystawić się do gry 40-letni trener Wojciech Pięta. W wyjściowym składzie było pięciu młodzieżowców (Roicki, Bank, Roppel, A. Mienik, Wenta). Obie drużyny konfrontowały się w tym sezonie już dwukrotnie na boisku w Luzinie. Jesienią w meczu ligowym padł remis, natomiast ostatnio w pucharze dopiero rzuty karne przesądziły o awansie Pogoni do półfinału.

Od początku środowego spotkania inicjatywę miała Pogoń przedostając się co jakiś czas w pole karne gości. Akcje skrzydłami i stałe fragmenty to były te elementy, które miały w sobie zalążek zagrożenia, choć do klarownych okazji jeszcze brakowało. Goście skupili się przede wszystkim na zabezpieczeniu dostępu do własnej bramki, przyjmując ostrożną taktykę do przerwy. W 5 minucie po dośrodkowaniu Formeli nabiegał na piłkę Wardziński, ale głową nie trafił w światło bramki.

Kolejna sytuacja była już bramkowa. Do wolnego podszedł Sychowski i wrzucił piłkę w pole karne. Z Kochankiem skoczył Maszota, ale to od głowy obrońcy Pogoni odbiła się piłka i wpadła za „kołnierz” wysuniętemu bramkarzowi. Po objęciu prowadzenia Pogoń spokojnie kontrolowała boiskowe wydarzenia, ale więcej okazji bramkowych do przerwy nie było. 

Jeśli gospodarze myśleli, że po przerwie będą mogli po prostu dowieźć nikłe prowadzenie to boleśnie mogli odczuć, że takie podejście jest niewłaściwe. Rywale z Luzina zagrali zdecydowanie odważniej, szybciej i z większą pewnością siebie, co przełożyło się na okazje bramkowe. W 53 minucie Pogoń miała mnóstwo szczęścia. Morawski wszedł w drybling w środku pola i naciskany zagrał do stojącego w pobliży Sychowskiego. Ten ostatni postanowił rozegrać akcję przez środek, ale do górnej piłki nie doskoczył Kochanek a stojący za nim Czaja przytomnie zgrał sobie piłkę w kierunku bramki. W beznadziejnej sytuacji Katzor wyszedł z bramki, ale piłka minęła go odbijając się od słupka. Czaja poszedł za akcją i dostał drugą szansę, ale tym razem po uderzeniu głową uratowała Pogoń poprzeczka. Wróciliśmy z bardzo dalekiej podróży.

Już 2 minuty potem kolejna strata Pogoni i sytuacja bramkowa dla gości. Wyprowadzającemu piłkę z własnej połowy Kłosowi przeszkodził Dariusz Mienik i zagrał prostopadłe podanie do Pawła Rutkowskiego. Ten ostatni urwał się Musule, ale Katzor obronił uderzenie nogą. W 74 minucie akcję ofensywną zainicjował Dariusz Mienik. Dryblował przed polem karnym Pogoni tak długo aż do pomocy przyszedł mu Maciej Bank. Ten ostatni wymienił podanie z Rutkowskim, choć odegranie wyrzuciło go pod końcową linię. Wślizgiem zdołał jeszcze zagrać piłkę w pole karne a tam Czaja uprzedził na pierwszym słupku Musułę i oddał strzał. Dobrze ustawiony Katzor sparował piłkę. Po tej dobrej, kolejnej interwencji i Katzorowi przydarzył się błąd. Po rożnym zaliczył „pusty przelot”, ale na jego szczęście Maszota głową uderzył nad poprzeczką.

Goście do końca nie rezygnowali z uratowania punktu i w 88 minucie byli blisko szczęścia. Tym razem zawiązali akcję środkiem, po czym piłka trafiła na skrzydło. Podanie do Maszoty, który grał już wtedy w ataku i uderzenie w poprzeczkę. Minutę potem odpowiedziała Pogoń, ale Morawski nie miał pomysłu na wykończenie akcji i goście wyprowadzili książkowy kontratak. Dopiero ofiarny, ale odpowiedzialny wślizg Kochanka zapobiegł utracie gola.

W samej końcówce niezłą okazję miał jeszcze dla Pogoni rezerwowy Michał Fudala, ale piłka po jego mocnym uderzeniu poszybowała obok bramki.

- Na pewno było to trudne i ciężkie spotkanie. Trzeba pamiętać, że Luzino walczy o utrzymanie. W tej chwili mają nóż na gardle i dla nich każdy punkt jest na wagę złota. My mamy swój cel, chcemy wygrywać. Chcemy zdobywać te punkty i praktycznie ten mecz nie różnił się od poprzednich meczów z tym zespołem – mówił po meczu trener Pogoni Waldemar Walkusz. - Kibice w Lęborku widzieli dziś dwie różne połowy. W pierwszej połowie gdyby liczyć akcje i posiadanie piłki my byliśmy ok. 70% przy piłce. Nasza przewaga była dosyć spora, a szczególnie ładne dla oka było pierwsze 20 minut. Zdobyliśmy bramkę i to nas trochę uspokoiło. Wiedziałem, że Luzino nie mając nic do stracenia musi się na nas rzucić i tak się stało. My na końcu musieliśmy zwracać uwagę by pilnować wyniku natomiast goście do końca walczyli by zdobyć ta bramkę wyrównującą. Niewiele brakowało by się to im udało. To nasza dwudziesta wygrana w tym sezonie, do końca zostały nam jeszcze 4 mecze no i jeszcze puchar bo wciąż jesteśmy na placu boju. Mamy jeszcze sporo do zrobienia. Musimy się skoncentrować i zmobilizować by do końca zagrać na odpowiednim poziomie.