14 kolejka IV ligi (zaległa) 11 marca 2009r

Pogoń Lębork – WKS Gryf Orlex Wejherowo 1:3 (0:2)
  • Bramki: 0:1 Jakub GRONOWSKI (’30), 0:2 Łukasz KRÓL (’44), 1:2 Grzegorz GÓRSKI (’53), 1:3 Łukasz KRÓL (’57)

Pogoń: Skrzypczak – P.Małecki, Mądrzak (’62 Malek), Trawiński – Władyka, Górski, Kalamaszek, Bogucki, Gusmann (’46 Witkowski) – Rosiński (’82 Duda), Mielewczyk (’71 Kijek)

Trener: Andrzej MAŁECKI

Gryf: Szlaga, Przybylski, Jezierski, Klemczyk, Wolszlegier, Kiełb ('80 Tusk), Felisiak, Wicki, ('84 Banaszak), Król (’68 Czarnocki), Gronowski, Politowski

Trener: Wojciech WASIEK

Sędziowie: Marcin SKWIOT oraz Andrzej WITKOWSKI i Maciej ZWARA

W zaległym meczu 14. kolejki Pogoń musiała uznać wyższość wyżej notowanych wejherowian, którzy już do przerwy udokumentowali swoją przewagę dwoma golami. Po przerwie kapitan Grzegorz Górski zdobył kontaktową bramkę, ale już cztery minuty później nadziei pozbawił nas najskuteczniejszy strzelec ligi Łukasz Król.
W porównaniu z podstawowym składem, który najczęściej oglądaliśmy jesienią, doszło do kilku istotnych zmian. W bramce stanął Michał Skrzypczak, partnerem w ataku Damiana Mielewczyka został Artur Rosiński, jednak największe zmiany dotyczyły linii środkowej. Obok Górskiego i Mariusza Władyki w pomocy zagrali pozyskani w przerwie Mariusz Kalamaszek, Daniel Bogucki i Kamil Gusmann.

Tuż przed meczem zaczął prószyć śnieg, który różną intensywnością towarzyszył zawodnikom niemal przez całe spotkanie. Obie „jedenastki” były tego dnia wspierane przez licznie zgromadzonych kibiców, którzy niestety nie ograniczyli się do kulturalnego dopingu. Pod koniec spotkania grupa lęborskich pseudokibiców wtargnęła na murawę przerywając na kilka minut spotkanie. Interwencja sił porządkowych pozwoliła na dokończenie spotkania.

Pierwsze minuty na murawie to wyrównana, choć nieco chaotyczna gra z obu stron. Już w 10 minucie żółtą kartkę za głośne uwagi pod adresem arbitra ujrzał Kalamaszek. W 14 minucie Pogoń przeprowadziła pierwszy, składny atak. Z lewej strony Bogucki wykonał daleki przerzut do sunącego prawą stroną Małeckiego, którego bezpardonowo zatrzymał wybiegający daleko poza pole karne bramkarz wejherowian Maciej Szlaga. Sędzia ukarał go za to żółtą kartką, a rzut wolny wykonał Kalamaszek, który zaskakującym, bezpośrednim strzałem trafił prawie w „okienko” bramki spodziewającego się chyba dośrodkowania Szlagi. Od tego momentu inicjatywę przejęli goście, którzy stwarzali sobie coraz lepsze sytuacje. W 21 minucie z kilku metrów uderzał głową Sławomir Kiełb ale piłka poszybowała nad poprzeczką. Chwilę później po raz pierwszy dał o sobie znać Król, jednak i jego uderzenie po ziemi minęło słupek. Po pół godzinie gry Gryf objął prowadzenie. Nasi obrońcy źle zastawili pułapkę ofsajdową i zamiast gwizdka sędziego oglądaliśmy piłkę w siatce. Gronowski nie zastanawiał się i płaskim strzałem w kierunku dalszego słupka nie dał szans Skrzypczakowi. Gospodarze odpowiedzieli w 32 minucie, kiedy Kalamaszek miękkim lobem podał do Rosińskiego, a ten wbiegł w pole karne i oddał lekki strzał. Trzy minuty potem piłka po rzucie rożnym Adama Wolszlegiera przetoczyła się po poprzeczce. Następnie swoich sił z rzutu wolnego próbował obrońca Krzysztof Jezierski ale i on pomylił się. Gdyby w 43 minucie Król trafił w tzw. światło bramki, to już wtedy cieszyłby się z gola. Minutę potem powetował sobie niewykorzystaną okazję, także przez nieudaną próbę piąstkowania piłki przez Skrzypczaka. Bramkarz Pogoni natomiast udanie interweniował już w doliczonym czasie gry, kiedy odważnym wybiegiem z bramki wyłuskał spod nóg piłkę rozpędzonemu Gronowskiemu. Skrzypczakowi nie ułatwili zadania obrońcy, ponownie oczekując na przerwanie gry ze względu na spalonego. Do przerwy wejherowianie zasłużenie prowadzili różnicą dwóch goli.

Lęborczanie nie mieli pomysłu na sforsowanie obrony rywala i tylko po nielicznych kontratakach i stałych fragmentach stwarzali zagrożenie. Mimo tego w 53 minucie Grzegorz Górski wykorzystał podanie Kalamaszka i uzyskał kontaktowe trafienie. Niestety już cztery minuty później nadzieje gospodarzy rozwiał Król. Wymanewrował dwóch obrońców i płaskim strzałem pokonał Skrzypczaka. Goście nie ustawali w atakach i w 64 minucie Król skompletowałby hattricka, gdyby najpierw bramkarz Pogoni nie popisał się skuteczną obroną, a przy dobitce Małecki nie wybił piłki z linii bramkowej. W 73 minucie goście przeprowadzili szybki kontratak, zakończony strzałem Kiełba, który Skrzypczak obronił. Na dziesięć minut przed końcem bliski zdobycia gola po dośrodkowaniu Kalamaszka był stojący blisko bramki Małecki. Ta sztuka mu się jednak nie udała i wynik do końca nie uległ już zmianie.

Po meczu powiedzieli:
Trener gości Wojciech Wasiek: - Cieszy mnie zwycięstwo, gdyż przyjechaliśmy po trzy punkty. Poza dość chaotycznym początkiem zaprezentowaliśmy niezłą grę. Mocne argumenty mieliśmy z przodu w osobach Gronowskiego i Króla i bramki były kwestią czasu. Dopóki Pogoń miała siły, to stwarzała sytuacje, głównie z rzutów wolnych.

Trener Andrzej Małecki: - W przekroju całego meczu Gryf był zdecydowanie lepszy. Szczególnie w pierwszej połowie pokazał swoją wyższość, a my graliśmy bardzo słabo, za daleko od przeciwnika, co ułatwiało im konstruowanie akcji. Naszym założeniem był pressing, wysokie, krótkie krycie. Mam pretensje do doświadczonych zawodników, którzy grali długie piłki, zamiast budować akcje od tyłu. Taki styl wybitnie służył Gryfowi. W drugiej połowie graliśmy dużo lepiej. Więcej biegaliśmy i stwarzaliśmy zagrożenie. Wydawało się, że szybko strzelona bramka kontaktowa pozwoli na odrobienie strat, jednak karygodne błędy w obronie pozbawiły nas tej nadziei. Poza Kalamaszkiem i Boguckim w II połowie, pozostali pozyskani zawodnicy zagrali poniżej oczekiwań. Zdawaliśmy sobie sprawę, że Gryf to mocny zespół, z potencjałem na III ligę. To dopiero początek ligi i nawet w tym przegranym meczu były przebłyski dobrej gry. Mogę podziękować zawodnikom za walkę, próbowaliśmy odrobić straty.

Bramkarz Pogoni Roman Tomaszewicz, obecnie leczący uraz: - Z perspektywy kibica, obserwatora trzeba stwierdzić, że przeciwnik postawił wysokie wymagania, a z czasem przewaga była coraz większa a do tego nasze błędy w obronie. Musieliśmy się odkryć i udało się strzelić nawet bramkę, ale często nie mogliśmy wyjść z własnej połowy. Ciężko się z boku oglądało ten mecz, trzeba przemyśleć indywidualne błędy, zmobilizować się i w Przechlewie będzie lepiej.