10 kolejka Słupskiej Klasy Okręgowej, 18 pażdziernika 2009r. godz. 16

Echo Biesowice - Pogoń Lębork 0:2 (0:0)
Bramki: 0:1 Łukasz CHMIELEWSKI (60), 0:2 Krzysztof WITKOWSKI (76)

Echo: Krzemiński, T. Zeszutek, Ciesielski, Bednarek, Wojciechowski, Pilarski (80 Kacprzak), K. Zeszutek, R. Wasilewski, Wólczyński (84 Baj), K. Wasilewski (81 Dawid Rynkiewicz), Feretycki (67 Piasecki) Trener: Jarosław KACZMAREK

Pogoń: Skrzypczak - Błaszkowski, Jasiński, Kozakiewicz, Trawiński – Władyka, Witkowski (76 Malek), Kołucki, Iwosa (80 Kijek), Stankiewicz (71 Michta) - Chmielewski (84 Stawikowski)

Żółte kartki: Wojciechowski – Witkowski, Błaszkowski

Przegrana przed tygodniem z Jantarem w Lęborku nie pozostawiła śladu w głowach podopiecznych Romana Rubaja i już w Biesowicach Pogoń powróciła na właściwe tory, nie dając gospodarzom żadnych szans na korzystny rezultat. Gole wynikały z dużej przewagi lęborczan i było tylko kwestią czasu, kiedy swoją dominację goście udokumentują bramkami. Dla Łukasza Chmielewskiego było to szóste trafienie, a dla Krzysztofa Witkowskiego trzecie.

Około dwudziestu początkowych minut toczyła się wyrównana rywalizacja na murawie boiska dziesiątej drużyny tabeli. W tym okresie gospodarze egzekwowali dwa rzuty wolne, podyktowane za faule Witkowskiego. Najpierw nic nie wskórali po dośrodkowaniu, a później także po bezpośrednim strzale. W 7 minucie sami sprokurowali zagrożenie pod własną bramką, gdyż strzegący jej Krzemiński wybiegł za pole karne i próbował wykopać piłkę jak najdalej, ale trafił w swojego zawodnika i wylądowała ona pod nogami Mariusza Władyki, który strzelił obok słupka. W 19 minucie prostopadłym podaniem ze środka popisał się Andrzej Kołucki, a adresatem był Mateusz Stankiewicz, którego uderzenie bramkarz sparował do boku, a tam czekał już obrońca Daniel Błaszkowski i z kozłującej piłki strzelił bez namysłu, ale też bez sukcesu. Bliski otwarcia wyniku był Władyka w 27 minucie, kiedy ruszył środkiem boiska i oddał kąśliwy strzał, ale bramkarz zdołał jeszcze dotknąć piłkę i słupek uchronił gospodarzy. W 33 minucie także miejscowi prostopadłym zagraniem próbowali zaskoczyć szyki obronne Pogoni, ale Michał Skrzypczak przytomnie i zdecydowanie wybiegł z bramki i zażegnał niebezpieczeństwo.

Druga połowa pierwszej odsłony stała już pod znakiem dominacji gości, ale nie przyniosła jeszcze prowadzenia. Dlatego od 46 minuty ruszyli oni z jeszcze większym animuszem, spychając rywali do obrony. Gra toczyła się niemal nieustannie na połowie Echa, którego zawodnicy ograniczali się do przerywania coraz groźniejszych ataków przyjezdnych. W 47 minucie Witkowski wykonał prostopadłe podanie do Stankiewicza, jednak ten stracił piłkę przy próbie dryblingu. Pięć minut potem wspaniałą obroną popisał się Krzemiński, broniąc uderzenie z rzutu wolnego Władyki. Piłka po rzucie rożnym Chmielewskiego przeleciała przez całe pole karne i trafiła do Marka Kozakiewicza, który wstrzelił ją „w ciemno” a dopadł do niej Witkowski, strzelając obok słupka. Wreszcie w 60 minucie lęborczanie znaleźli drogę do siatki. Spod bocznej linii pola karnego dośrodkował Władyka wprost na głowę Chmielewskiego, a było to centra tak dokładna, że najlepszy strzelec Pogoni nawet nie musiał skakać, a przy jego uderzeniu z kilku metrów i kozłującej piłce, bramkarz nie miał szans. W 68 minucie zza pola karnego, z sytuacyjnej piłki strzelał Kołucki, obok słupka. Minutę później powstało zamieszanie w „szesnastce” lęborczan, po rzucie wolnym Echa, ale nic więcej. W 76 minucie gotowy do wejścia na boisko był już zmiennik Daniel Malek, a tym, którego miał zastąpić był Witkowski. Jednak trwała jeszcze akcja Pogoni pod bramką rywala. Władyka wrzucił z boku, Jasiński strzelił głową, ale jakimś cudem bramkarz obronił. Dobrze znalazł się w tej sytuacji Witkowski i z kilku metrów mocnym strzałem ustalił wynik meczu. W 81 minucie dysponujący atomowym uderzeniem Malek trafił z wolnego w rywala, stojącego w murze. W ostatnich minutach oglądaliśmy „łabędzi śpiew” gospodarzy, którzy ostatkiem sił próbowali zdobyć honorową bramkę. Po raz drugi w tym meczu Skrzypczak zdecydowanym wyjściem i wślizgiem pozbawił ich złudzeń.

Oceny zawodników:


  • Michał Skrzypczak – przy słabych walorach gospodarzy w ataku mógł zamarznąć w bramce. Niemal bezrobotny, ale kiedy był potrzebny, spisał się świetnie, asekurując własnych obrońców.

  • Daniel Błaszkowski - mógł sobie pozwolić na ofensywne wyjścia, bo gospodarze długimi fragmentami bronili się całą drużyną i trzeba było grac szeroko, aby rozrzedzić nieco ich zasieki. Nie zapominał o defensywie. Dostał żółtą kartkę za niepotrzebny faul w środku boiska, daleko od bramki Skrzypczaka. W 19 minucie mógł zdobyć gola, ale trzeba przyznać, że miał trudną piłkę.

  • Marek Kozakiewicz – bez wzlotów i upadków, solidnie, bo przy tak grającym Jasińskim trudno zabłysnąć.

  • Oskar Jasiński – zaliczył w tym sezonie dobre występy, a wczorajszy był na pewno jednym z lepszych. Zapora nie do przejścia, porządkuję grę całej formacji. O jego poświęceniu niech świadczy fakt, że zdarzyło mu się dwukrotnie szorować brzuchem po trawie, żeby rywal nie powąchał piłki. W końcówce meczu znowu szukał szczęścia pod bramką rywala, wcielając się w napastnika.

  • Sławomir Trawiński – kapitan także zagrał dobry mecz, momentami zastępując biegających do przodu stoperów, jako ten najbardziej odpowiedzialny z racji pełnionej funkcji

  • Mariusz Władyka – najgroźniejszy z całej formacji ofensywnej, próbował na kilka sposobów pokonać bramkarza, a to z dystansu, a to z rzutu wolnego. Kiedy mu się to nie udało, podał tak, że Chmielewski tylko przyłożył głowę. Miał swój udział także przy drugim golu. Nikt w drużynie lepiej nie dośrodkowuje. Chirurgiczna precyzja.

  • Andrzej Kołucki – wskoczył już chyba na stałe do wyjściowej jedenastki. Ma jeszcze wahania formy, ale z każdym meczem gra lepiej. W pierwszej połowie zagraniem w „uliczkę” odtworzył drogę do bramki Stankiewiczowi.

  • Eliasz Iwosa – trudno cokolwiek mu zarzucić, spełnił swoją rolę. W pierwszej połowie wykonał precyzyjne podanie do Błaszkowskiego, któremu zabrakło zdecydowania.

  • Krzysztof Witkowski – niezwykle pobudzony od początku meczu, po trzecim faulu w pierwszych dwudziestu minutach zobaczył żółtą kartkę, co go nie uspokoiło, bo dziesięć minut później o mały włos nie wyleciał z boiska. W tym momencie trener Rubaj nakazał rozgrzewkę Malkowi. Dobre podanie do Stankiewicza. Był bliski gola w 52 minucie, ale musiał czekać do 76.

  • Mateusz Stankiewicz – gaśnie z każdym spotkaniem, wczorajszego także nie może zaliczyć do udanych. W 19 minucie otrzymał świetne podanie od Kołuckiego, ale nie zdołał zamienic go na bramkę. Jako pierwszy zmieniony w 71 minucie.

  •  Łukasz Chmielewski – to nie on był najgroźniejszy pod bramką rywala, choć grał jako jedyny nominalny napastnik. Władyka tak mu podał, że grzechem byłoby nie strzelenie gola.

  • Michta, Malek, Kijek, Stawikowski – grali po kilka lub kilkanaście minut, praktycznie przy ustalonym już wyniku.