16 kolejka IV ligi Pomorskiej R-GOL.com, 10 listopada 2013r., godz. 12

Gryf Słupsk – Pogoń Lębork 3:1 (1:0)
Bramki: 1:0 Łukasz Stasiak (42 – karny), 1:1 Sylwester Ilanz (63), 2:1 Łukasz Stasiak (69), 3:1 Łukasz Stasiak (78)

Gryf: Szuciło – K. Ulanowski, Jarowski, Bobrowski, K. Oblizajek – Stępień (79 Mikulski), Schulz, Nałęcz – Węgliński, Stasiak, Kozłowski (87 Gesek)

Pogoń: Labuda – Wesserling, Jasiński (kapitan), Janowicz, B. Żmudzki – Sychowski, Morawski, J. Żmudzki (87 Bach) – Waczkowski, Ilanz, A. Byczkowski

Żółte kartki: K. Oblizajek, Jarowski, K. Ulanowski, Stasiak – Jasiński, Ilanz
Sędziowie: Lewicki oraz Skwiot, Heinig

Po dziesiątym, derbowym pojedynku obu drużyn w Słupsku Pogoń pozostaje bez zwycięstwa, choć do przerwy lęborczanie długimi fragmentami robili lepsze wrażenie i dopiero niepotrzebny faul niedoświadczonego Łukasza Janowicza na Mariuszu Węglińskim w 42 minucie i wykorzystany przez Łukasza Stasiaka karny sprawił, że to gospodarze mogli cieszyć się z nie do końca uzasadnionego przebiegiem pierwszej połowy prowadzenia. Drugą połowę z kolei lepiej zaczął Gryf, ale to Sylwester Ilanz, po sprytnym podaniu Rafała Morawskiego, z zimną krwią wyrównał wynik spotkania w 63 minucie. W kolejnych minutach gospodarze wykorzystali to, na co Pogoń cierpi najbardziej w tej rundzie, czyli słabość defensywy, brak wartościowych zmienników, a co za tym idzie duża liczba straconych goli. Pogromcą Pogoni okazał się potężny Łukasz Stasiak, który w 69 minucie zamknął dośrodkowanie Marcina Kozłowskiego, dopełniając formalności. Niecałe 10 minut potem Janowicz nie przechwycił piłki w okolicach linii środkowej, przejął ją Stasiak i pomknął w pole karne, gdzie położył Patryka Labudę i kopnął już do pustej bramki. Strzelając trzy gole Stasiak wygrał też indywidualny pojedynek z Ilanzem. Obaj przed tym meczem mieli na koncie po 14 goli i wyprzedzał ich tylko najlepszy ligowy snajper Jakub Gronowski z Przodkowa. Pogoń miała swoje sytuacje, zarówno przy remisie, jaki i wtedy, kiedy już przegrywała, ale zabrakło skuteczności pod bramką Gryfa.

Duża presja towarzyszyła trenerom i zawodnikom obu drużyn już na kilka dni przed meczem rundy. Na trybunach stadionu przy Zielonej 9 zasiadło, wg organizatorów, 800 kibiców. Sektor gości został zamknięty przez piłkarskie władze i kibice Pogoni, którzy dotarli do Słupska w liczbie ok. 180, mogli tylko zza płotu nasłuchiwać, bo nie widzieć, tego, co działo się na murawie. Nasi kibice zachowywali się bez zarzutu. W drugiej połowie na stadionie wobec kibiców Gryfa interweniowała policja, a mecz był dwukrotnie przerwany.

Ani trener gospodarzy Grzegorz Bednarczyk, ani trener Pogoni Sobiesław Przybylski nie zaskoczyli wystawionymi „jedenastkami”. Wśród gospodarzy zabrakło pauzującego za kartki kapitana, defensywnego pomocnika Dominika Kaczmarka. Trener Przybylski miał do dyspozycji pełną kadrę, choć Janowicz, jeden z dwóch nominalnych środkowych obrońców, którzy po odejściu Kozakiewicza i Gapskiego pozostali w kadrze, odniósł uraz pachwiny w meczu z Olimpią Sztum i nie trenował przez tydzień, żeby tylko zagrać w Słupsku. Do zdrowia wrócił lewy obrońca Bartosz Żmudzki i to była bardzo dobra wiadomość, bo trener Pogoni zdawał sobie sprawę, że siła ofensywna gospodarzy tkwi w skrzydłowych Węglińskim i Kozłowskim i ich trzeba przede wszystkim, nie pomijając Stasiaka, zneutralizować. Temu założeniu przyświecało delegowanie defensywnego pomocnika Wesserlinga na prawą obronę. Pojedynki powietrzne z rosłym Stasiakiem miał toczyć kapitan Pogoni Oskar Jasiński. Z kolei Gryf, wiedząc, że największe zagrożenie grozi im ze strony Ilanza, już od początku utrudniał mu życie, kilka razy faulując bez pardonu. Te przewinienia miały odebrać ochotę do gry napastnikowi Pogoni.

I ta taktyka Pogoni przez pierwszą połowę zdawała efekt. Co więcej Pogoń dużo lepiej weszła w mecz i przez pierwsze dwadzieścia minut była stroną przeważającą. Przez wysoko ustawioną obronę i zagęszczenie środka pola goście rozbijali w zarodku akcje gospodarzy. Pogoń potrafiła długimi fragmentami rozgrywać akcję na połowie słupszczan, szukając bramkowych okazji. Kiedy gospodarze nie mogli w sposób przepisowy przerwać akcji, uciekali się do fauli. W 7 minucie za faul tuż przed polem karnym na Jakubie Żmudzkim żółtą kartkę zobaczył lewy obrońca Kamil Oblizajek. Do wolnego podszedł starszy brat Jakuba Bartosz i przymierzył w „okienko”. Dobrze ustawiony bramkarz Łukasz Szuciło ładną paradą uchronił swój zespół przed stratą gola. Za chwilę Pogoń zaatakowała drugi raz. Mateusz Sychowski z lewego skrzydła dośrodkował na dalszy słupek a lecącą wysokim łukiem piłkę Ilanz kopnął z woleja. Uderzenie raptem z kilku metrów bramkarz Gryfa, popisując się niezłym refleksem, przeniósł nad poprzeczką. Pogoń dominowała, ale w 10 minucie sama sprokurowała zagrożenie. Bramkarz Patryk Labuda wykopując piłkę trafił w atakującego go Kozłowskiego. Na szczęście obyło się bez większych konsekwencji. Po chwili pole karne Gryfa kibice zasypali serpentynami i na kilka minut sędzia przerwał mecz. W tym czasie pod płot stadionu doszła grupa kibiców Pogoni z głośnym dopingiem. W 19 minucie przed własnym polem karnym skiksował Sychowski i niechcący podał do Stasiaka. Napastnik Gryfa szukał jeszcze podaniem Węglińskiego, ale przytomne wyjście Labudy i przechwycenie piłki zapobiegło czemuś gorszemu. Po 20 minutach z inicjatywą Pogoni obudził się Gryf. Po składnej akcji prawym skrzydłem Kamil Ulanowski mocno dośrodkował i Wesserling musiał ratować się wybijając głową piłkę na róg. Po dośrodkowaniu piłkę wybił jeden z Pogonistów i trafiła na przedpole do Ilanza, któremu w sukurs poszli koledzy. „Ili” jednak zwlekał z podaniem i z dobrze zapowiadającej się kontry nic nie wyszło. W 24 minucie środkowy obrońca Gryfa Damian Jarowski wyszedł wysoko za Ilanzem i brutalnie go faulował, za co obejrzał żółty kartonik, drugi dla zawodnika Gryfa.

Mecz nieco stracił na jakości i był już bardziej wyrównany. W 27 minucie Pogoń wróciła z dalekiej podróży. W pobliżu środkowego koła faulował Jakub Żmudzki. Kapitan gospodarzy Szymon Schulz wrzucił piłkę w pole karne. Odważnie w tłum ruszył z bramki Labuda, chcąc uprzedzić Stasiaka, ale nie złapał piłki a ta trafiła pod nogi Bobrowskiego. Takiego prezentu obrońca słupszczan nie potrafił wykorzystać. Z sytuacyjnej piłki kopnął wprawdzie celnie, tyle, że za lekko i asekurujący Labudę Wesserling zapobiegł utracie gola, ale tylko na moment. Odbita piłka trafiła do Kozłowskiego, ale on już przeniósł ją nad bramką z kilku metrów. W 30 minucie kolejny bezpardonowy faul na Ilanzu. Sędzia był pobłażliwy i zdenerwowany Ilanz doskoczył z głową do swojego „kata” Bartłomieja Nałęcza. Arbiter Marcin Lewicki udzielił obu słownej reprymendy. Trwał lepszy okres gry gospodarzy. W 39 minucie zachowanie kolegi powtórzył Stasiak, robiąc ostry wślizg na wybijającym piłkę Jasińskim. Kapitan Pogoni potrzebował pomocy medycznej.

Kiedy wydawało się, że Gryf mimo przewagi w końcówce nie strzeli gola, nadeszła 41 minuta. Lecąco wysoko piłkę 17-letni Janowicz wykopał za lekko i trafiła na skrzydło do Węglińskiego. Skrzydłowy Gryfa ruszył w pole karne i kiedy mijał nastoletniego obrońcę, ten wystawił nogę, „idąc na raz”. Węglińskie wiedział, jak to wykorzystać i runął na murawę. Sędzia nie miał wątpliwości zdecydowanym ruchem wskazał na jedenastkę. Labuda wyczuł intencje Stasiaka, ale strzał był na tyle mocny i precyzyjny, że nie miał szans na skuteczną interwencję.

W 44 minucie Pogoń straciła piłkę na własnej połowie. Stasiak podciągnął kilkanaście metrów i mocno uderzył, ale na takiej wysokości, że dał szansę Labudzie na ładną paradę. Sędzia doliczył 4 minuty. W ostatniej z nich przypadkowo piłka trafiła w rękę Sychowskiego. Z wolnego Oblizajek uderzył wysoko nad bramką. Gospodarze z prowadzeniem zeszli do szatni.

Na początku drugiej połowy zaatakował Gryf. Po akcji skrzydłem i dośrodkowaniu piłka przeleciała przez pole bramkowe Pogoni, ale nikt nie zamknął tego zagrania. Chwilę potem Schulz faulował po nogach Ilanza, ale bez konsekwencji dla faulującego. W 49 minucie szybki kontratak gospodarzy. Wesserling nie zdążył wrócić za Węglińskim i Jasiński musiał przerwać szarżę faulem taktycznym, za który został ukarany żółtą kartką. Mocny, bezpośredni strzał na bramkę Schulza zmusił Labudę do wykazania się. W 52 minucie Sychowski podał do tyłu, za krótko do B. Żmudzkiego i gospodarze przejęli piłkę, atakując od razu skrzydłem. Podanie w pole karne do Stasiaka, który z lewej nogi nie potrafił wykończyć dobrej akcji.

Początek drugiej połowy upłynął pod znakiem dominacji gospodarzy. Pogoń miała problemy z utrzymaniem się przy piłce. W środku pola dominowali gospodarze, wyprowadzając kilka niezłych ataków. I przy tej przewadze gospodarzy Pogoń wypracowała bramkową sytuację. Z lewej strony Byczkowski złamał do środka i przekazał piłkę Sychowskiemu, a ten Morawskiemu. Morawski zagrał lekko górą nad obrońcą w pole karne. Ilanz trącił sobie piłkę głową, uwalniając się od mało agresywnego Bobrowskiego i strzelił po ziemi obok Szuciły. Tak padł wyrównujący gol, za który brawa należą się i podającemu i strzelcowi 15 gola w rundzie.

Gryf odpowiedział już w następnej akcji bardzo groźną kontrą. Podanie ze skrzydła za linię obrony i nasi zawodnicy przeliczyli się, czekając na odgwizdanie spalonego. Kozłowski miałby przed sobą tylko Labudę, gdyby nie wrócił Sychowski i nie wybił mu piłki na linii pola karnego. Chwilę potem sędzia po raz drugi przerwał mecz, bo rzucone w pierwszej połowie serpentyny zajęły się ogniem z rac odpalonych przez kibiców Gryfa. Im dłużej trwał mecz, tym Pogoń na więcej pozwalała rywalom. Gospodarze wyczuli, że młodemu Janowiczowi brakuje sił i dwukrotnie, najpierw Węgliński, a następnie Stasiak zbyt łatwo poradzili sobie ze stoperem Pogoni. Niestety dla Gryfa w obu przypadkach nie potrafili wykończyć tych sytuacji. Gryf był w natarciu, chcąc zgarnąć pełną pulę. Zanim to jednak nastąpiło Pogoń mogła prowadzić. Byczkowski mając przed sobą tylko bramkarza uderzył w polu karnym w niego. To się szybko zemściło.

W 69 minucie gospodarze objęli prowadzenie. Krzyżowego, długie podania do Kozłowskiego nie przeciął jeszcze w powietrzu Wesserling. Kiedy piłka była już na ziemi skrzydłowy Gryfa przełożył ją w polu karnym na prawą nogę, zostawiając „w blokach” obrońcę Pogoni, i dokładnym podaniem na dalszy słupek obsłużył Stasiaka. Tego ostatniego nie upilnował Janowicz i Stasiak dopełnił formalności z kilku metrów. W 78 minucie Gryf przesądził wynik. Niemal cały zespół Pogoni był na połowie gospodarzy. Po stracie piłki podanie górą do Stasiaka, który miał przed sobą tylko obrońcę Pogoni. Napastnik rywali z łatwością minął go i pomknął niemal od połowy w pole karne. Będąc w nim położył Labudę i kopnął do pustej bramki. Zdobył hat-tricka i został bohaterem Gryfa. Po tym golu emocje w derbach skończyły się. Pogoń miała jeszcze dwie niezłe okazje bramkowe, ale nie wykorzystała ich. Sędzia doliczył 5 minut i zagwizdał po raz ostatni.

Po meczu powiedzieli:

Sobiesław Przybylski, trener Pogoni:- Jak na mecz derbowy, było to niezłe czwartoligowe spotkanie. Na pewno było dużo walki, dużo emocji na boisku i poza. Niestety przegrywamy trzeci mecz z rzędu, najważniejszy dla naszego zespołu i klubu. Mamy jeszcze jeden mecz z Żuławami, musimy się podnieść, zdobyć 3 punkty i porządnie przygotować się w zimę, pomyśleć o wzmocnieniach. Fakty są takie, że jesteśmy najmłodszym zespołem w lidze i te błędy dzisiaj to były błędy młodości. Zespół Gryfa to nie są wirtuozi, to nie jest ten sam zespól co rok temu występował w III lidze Bałtyckiej. Widzieliśmy dziś, że gdy byli w opałach to wybijali piłkę w trybuny, no ale wygrali. W tej rundzie tracimy dużo bramek, za dużo ich tracimy i to jest przyczyna, że nie punktujemy. Co by nie powiedzieć my w każdym meczu zdobywamy bramki, tworzymy te sytuacje, gdyby do tego lepsza organizacja gry w obronie, lepsze zachowanie w defensywie, to tych punktów mielibyśmy zdecydowanie więcej.

Grzegorz Bednarczyk, trener Gryfa: - Trudne warunki drużyna przyjezdna nam postawiła. W I połowie Pogoń miała zdecydowaną przewagę. My mieliśmy swoje założenia na ten mecz. Założyliśmy sobie, że damy rozgrywać akcje drużynie przyjezdnej, z racji tego, że nasze teren, boisko jest bardzo ciężkie i wiemy z doświadczenia, że te zespoły nie wytrzymują takiego tempa przez cały mecz. Liczyliśmy, że Pogoń w końcu będzie na tyle zmęczona, że stanie, że nie będzie się wracała i to będą nasze szanse.