18 kolejka IV ligi Pomorskiej R-GOL.com, 16 marca 2014r., godz. 12

Orlęta Reda - Pogoń Lębork 2:1 (2:0)
bramki: 1:0 Michał Morgiel (‘33), 2:0 Tomasz Stępień (‘36), 2:1 Sylwester Ilanz (‘51)

Orlęta: Elżanowski - Trocki, Matyjaszczyk, Stanowski, Zubicki, Kultys, Hebel (‘78 Gleske), Ziemak, Morgiel (‘90 Talaska), Bodzak, Stępień (‘78 Fopka)

Pogoń: Labuda - Jasiński, Musuła, P. Łapigrowski, B. Żmudzki - Wesserling, Morawski (‘64 Waczkowski), Sychowski - Bach (‘64 Stankiewicz), Ilanz, Byczkowski

żółte kartki: P. Łapigrowski, B. Żmudzki, M. Stankeiwicz (Pogoń)

sędzia: Jarosław Boratyński

To z pewnością nie była taka inauguracja rundy rewanżowej, na jaką liczyliśmy. Miał być rewanż za pechową porażkę w Lęborku, tymczasem stare grzechy, czyli zbyt łatwo tracone gole, kosztowały Pogoń trzy punkty. Gospodarze pozwolili rywalom prowadzić grę, ale kiedy nadarzyła się okazja, bezwzględnie wykorzystali błędy w obronie i w ciągu czterech minut strzelili dwa gole. Od początku drugiej połowy Pogoń ruszyła do odrabiania strat, ale momentami zepchnięci głęboko pod własne pola karne gospodarze pozwolili tylko na kontaktowe, 18 trafienie w tym sezonie, Sylwestra Ilanza. Pogoń miała okazje, m.in. trzykrotnie blisko był Piotr Łapigrowski, ale wynik nie uległ już zmianie.

Wyjściowy skład Pogoni nie był wielkim zaskoczeniem. Do bramki wrócił rekonwalescent Patryk Labuda. Zupełnie inaczej niż w pierwszej części sezonu wyglądał za to środek obrony, który utworzyli pozyskani zimą Łapigrowski i Musuła. Na prawą stronę został przesunięty kapitan Oskar Jasiński. Miejsce na prawym skrzydle i to można uznać za małą niespodziankę, zajął Szymon Bach. Gospodarze przystąpili do meczu osłabieni brakiem dwóch podstawowych, środkowych defensorów – Wasilewskiego i Królika – którzy pauzowali na nadmiar żółtych kartek. W roli defensywnego pomocnika zagrał Bartosz Kultys, były obrońca Pogoni.

Już w obecności ok. 60-osobowej grupy kibiców Pogoni, przy zimnym wietrze sędzia Jarosław Boratyński zagwizdał po raz pierwszy. Początek meczu spokojny. Pogoń starała się rozgrywać akcje od obrony, z poszanowaniem piłki, choć nierówna murawa utrudniała zadanie. Gospodarze kilka razy podeszli wysoko, żeby odebrać piłkę jeszcze na połowie Pogoni, ale wiele nie zyskali.

W 11 minucie Bach przechwycił podanie przy bocznej linii i dynamicznie ruszył, mijając kolejnych rywali. Na wysokości „szesnastki” podał przed pole karne do Morawskiego, ale uderzenie pomocnika Pogoni było za słabe, żeby zaskoczyć Elżanowskiego. W 20 minucie bramce Labudy zagrozili rywale. Krótko rozegrany rzut wolny i mocne uderzenie Krzysztofa Ziemaka w niepokojąco bliskiej odległości minęło „okienko” bramki. W 23 i 28 minucie Pogoń zagrała dwie akcje ofensywne w dobrym tempie i na jeden kontakt, które mogły się podobać. Pierwszą słabym uderzeniem wykończył Sychowski, w drugiej Bodzak faulował szukającego dośrodkowania Byczkowskiego. Sędzia wahał się, czy pokazać faulującemu żółtą kartkę, ale skończyło się na upomnieniu.

I tak obejrzeliśmy pół godziny meczu, które nie przyniosło wielkich emocji, ale też niewiele wskazywało na zbliżający się kataklizm. Tymczasem w 33 minucie piłkę w środku pola przejął najbardziej doświadczony wśród redzian, 31-letni pomocnik Zbigniew Bodzak. Ruszył z piłką a za nim wrócił Ilanz. Napastnik Pogoni próbował przerwać indywidualną szarżę rywala, ale ten dobiegł do bocznej linii, a przy braku pomocy Ilanzowi nie udało zablokować się dośrodkowania. Dokładnie zacentrowana piłka przeleciała nad głową Musuły i wylądowała na głowie wbiegającego mu za plecami młodzieżowca Michała Morgiela. Bramkarz Pogoni najpierw wyszedł z bramki, ale zatrzymał się i Morgiel uderzył głową pod poprzeczkę. Orlęta objęły prowadzenie 1:0.

Trzy minuty później Labuda wybijał piłkę z pięciu metrów. Nie doleciała do połowy, spadając na głowę Ziemaka, który zgrał ją do Tomasza Stępnia. Środkowi obrońcy Pogoni zaskoczeni sytuacją nie zdążyli zareagować i ruchliwy napastnik uderzył mocno i precyzyjnie zza pola karnego obok próbującego skrócić kąt Labudy. Piłka wylądowała w bramce i gospodarze prowadzili już 2:0. W 38 minucie prowadzenie mogło być jeszcze wyższe, ale dobrze ustawiony Labuda obronił uderzenie głową po dośrodkowaniu z rożnego.
W końcówce pierwszej połowy żółtymi kartkami zostali ukarani Łapigrowski i Bartosz Żmudzki. W 45 minucie Ziemak wygrał pojedynek powietrzny w polu karnym i skierował piłkę do siatki. Sędzia nie uznał gola, uznając przewinienie Ziemaka. Sytuacja Pogoni mogła być beznadziejna przed drugą połową.

Na drugą połowę trener Sobiesław Przybylski dokonał zmiany w ustawieniu. Łapigrowskiego przesunął do pomocy, a Wesserlinga cofnął na prawą stronę defensywy. Gorzkich słów musieli nasłuchać się w szatni zawodnicy Pogoni, bo od początku drugiej połowy wyszli z mocnym postanowieniem odrabiania strat. I już w 51 minucie padła kontaktowa bramka. Udane wejście Bacha i przytomne wycofanie piłki spod końcowej linii do Ilanza, który wziął duży zamach, ale uderzył niezbyt mocno i czysto. Piłka po drodze jeszcze otarła się od Szymona Stanowskiego i zmyliła bramkarza, leniwie wpadając do bramki. Do zakończenia meczu było dużo czasu, a Pogoń poszła za ciosem, spychając gospodarzy do obrony. Na desancie został tylko Stępień. W 53 minucie bramkarz Orląt ofiarną obroną po uderzeniu Byczkowskiego uratował swój zespół. Dziesięć minut później płynny atak Pogoni Łapigrowski zakończył mocnym, ale jednak niecelnym uderzeniem nad poprzeczką.

Minutę później podwójna zmiana w Pogoni. Za Morawskiego i Bacha pojawili się na murawie usposobieni bardziej ofensywnie Waczkowski i Stankiewicz. Pogoń przeszła na grę z dwoma napastnikami. W 78 minucie trener Mieczysław Gierszewski dokonał także podwójnej zmiany. Boisko opuścili Dawid Hebel i Stępień, który oprócz bramki napsuł wiele krwi defensywie Pogoni a zastąpili ich Paweł Fopka i Sebastian Gleske.

W 82 minucie Bodzak miał dobrą okazję, żeby już chyba definitywnie przechylić szale zwycięstwa. Dryblował przed polem karnym, uwalniając się spod presji obrońców, których próbował asekurować Labuda. Na szczęście dla bramkarza Pogoni płaskie uderzenie minęło bramkę o centymetry. W 83 i w 87 minucie najgroźniejszy pod bramką rywali w drugiej połowie Łapigrowski był bliski uratowania Pogoni punktu. W pierwszym przypadku po dośrodkowaniu Byczkowskiego ze skrzydła przedłużył głową jej lot i Elżanowski musiał mocno się wysilić, żeby odbić piłkę. Następnie po dośrodkowaniu Bartosza Żmudzkiego i uderzeniu głową Łapigrowskiego piłka o centymetry minęła słupek. Wynik już nie uległ zmianie i musieliśmy przełknąć gorycz porażki.

Powiedzieli po meczu:

Sobiesław Przybylski, trener Pogoni:- Popełniliśmy dwa proste błędy do przerwy i od 46 minuty musieliśmy gonić wynik. Dobrze, że udało się zdobyć kontaktową bramkę, ale na więcej zabrakło skuteczności, może pomysłu. Reda potrafi dobrze się bronić na swoim boisku. O ile defensywę winię za utratę bramek, to mam dużo pretensji do zawodników ofensywnych za grę w drugiej połowie. Przesunięcie Łapigrowskiego do pomocy napędzało nasze ataki. Miał swoją sytuację Ilanz i powinien zdobyć więcej niż jedną bramkę, albo przynajmniej dochodzić do tych sytuacji, a nie dochodzi. Arek Byczkowski w drugiej połowie też mało widoczny. Zmiana Stankiewicza za Bacha też dużo nie wniosła. Jędrzej Waczkowski wszedł na drugiego napastnika, ale z tego też nić nie wynikało, choć prawie 30 minut graliśmy dwoma napastnikami.

Mieczysław Gierszewski, trener Orląt: - Zawsze gra się o zwycięstwo, ale tak szczerze to uważałem, że mamy 30 procent szans na jakąś zdobycz punktową. Sam jestem zdziwiony, że nasza gra tak dobrze wyglądała i mieliśmy tyle sytuacji bramkowych. To, że Pogoń będzie więcej przy piłce, to się sprawdziło. Z sytuacji wygraliśmy zasłużenie. A jeśli chodzi o grę, to drugi raz wyszliśmy na trawę, wcześniej graliśmy sparing. Jak nie mamy atutów piłkarskich, to trzeba wykorzystać błędy rywala. Moja drużyna jest w przebudowie. Uczymy się wszystkiego. Nie jesteśmy drużyną, co kiedyś, gdy prowadziliśmy grę. W drugiej połowie Pogoń była lepsza. Kiedy straciliśmy bramkę, pomyślałem, że wynik może być różny, łącznie z wygraną Pogoni. Pierwsze mecze zawsze są trudne. Jak na IV ligę było to niezłe widowisko.