19. kolejka IV ligi, 15 marca 2015r. godz. 14

Pogoń Lębork – Polonia Gdańsk 3:1 (3:0)
bramki: 1:0 Jakub Neubauer (‘3 - sam.), 2:0 Rafał Morawski (‘19), 3:0 Mateusz Sychowski (‘28), 3:1 Marcin Kudan (‘53)

Pogoń: Katzor – Stankiewicz, Haraszczuk, Wesserling – Miszkiewicz – B. Rekowski (‘55 Janowicz, ‘90+5 Sadowski), Morawski, Kłos, Byczkowski – Sychowski (‘58 Madziąg) – Ilanz (‘81 D. Formela)

Polonia: Winiecki - Pikulski, Skarżyński, Neubauer - Kudan, Binerowski, Szuba (‘77 Jaśniewski), Mikołajczak (‘67 Cejer), Zgliński – Ossowski (‘58 Wojtkiewicz), Drożdżak (‘72 Cichocki)

żółte kartki: Morawski (dwie), Kłos – Mikołajczak, Kudan, Zgliński, Cejer, Binerowski
czerwona kartka: Haraszczuk (‘85) – Pogoń

Sędziowie: Dreschel oraz Kowalik, Łupiński

W powtórnym debiucie w roli trenera Pogoni Waldemara Walkusza przed swoją publicznością tylko trzy punkty interesowały gospodarzy w meczu z broniąca się przed spadkiem Polonią. Bardzo szybko ten plan zaczął być realizowany, także przy wydatnej pomocy polonistów. Już w 3 minucie Sychowskiego uprzedził Neubauer i skierował piłkę do własnej bramki. W 19 minucie wybijający piłkę obrońca trafił w Morawskiego a ten nie miał najmniejszych problemów, żeby z bliska podwyższyć wynik. Nie minęło pół godziny, kiedy Ilanz uderzył na bramkę a tuż przed linią bramkową rzucił się na piłkę Sychowski i Pogoń prowadziła już 3:0. Uspokojona wysokim prowadzeniem dopuściła do utraty gola w 53 minucie i goście jeszcze uwierzyli, że mogą zdobyć punkty. Przejęli inicjatywę, Pogoń cofnęła się a sytuację pogorszyły jeszcze czerwone kartki w odstępie minuty dla Morawskiego i Haraszczuka. Sędzia doliczył 5 minut i było nerwowo, ale wynik nie uległ już zmianie. Choć gra była jeszcze nie taka, jakiej oczekuje trener i kibice, to wynik jest najważniejszy, zwłaszcza, że było to pierwsze zwycięstwo po 6 kolejnych porażkach. W następny weekend Pogoń pauzuje, ale otrzyma walkowerem punkty za mecz z Koralem Dębnica. A później już Anioły.

Niedzielny mecz przyciągnął na trybuny tak wielu kibiców, jakich dawno nie było na meczu w Lęborku. Kibice z młyna przywitali trenera i zawodników specjalnym transparentem z napisem: „Walkusz, Kłos, Pietrzyk, Ilanz witamy w domu”. A trener Walkusz miał przed meczem duży ból głowy, żeby zestawić defensywę. Już po pół godziny meczu w Kolbudach uraz więzadła lewej nogi odniósł kapitan Wojciech Musuła, ale z braku alternatywy zagryzł zęby i dotrwał do końca meczu. Jego występ w meczu z Polonią był wykluczony i dobrze będzie, jeśli wróci na Anioły. Z urazem łydki trenował w tygodniu drugi środkowy obrońca Michał Pietrzyk. Wyszedł nawet na rozgrzewkę przed meczem, ale ostatecznie musiał ją przerwać. Ze szkolenia nie mógł przyjechać Adrian Kochanek. W tej trudnej sytuacji trener Walkusz zdecydował się zagrać trzema obrońcami, w rolę których wcielili się nominalni pomocnicy. Tym ostatnim miał być Bartosz Haraszczuk. Przedpole miał mu czyścić najbardziej cofnięty z pomocników Gracjan Miszkiewicz.

Mecz w Lęborku miał dla obu drużyn broniących się przed spadkiem duży ciężar gatunkowy. W obu zespołach doszło w zimie do sporych zmian kadrowych. Na dowód wystarczy podać, że w Polonii zagrało w pierwszym składzie pięciu zawodników, którzy zaczęli mecz w Gdańsku, wygrany przez Pogoń 3:0. W Pogoni było to tylko trzech zawodników – Miszkiewicz, Wesserling i Stankiewicz.

Mecz jeszcze na dobre się nie zaczął a Pogoń już wygrywała. Lewym skrzydłem urwał się Kłos i zagrał po ziemi mocną piłkę w pole bramkowe. Pierwszy dopadł do niej Neubauer, ale w trudnej sytuacji skierował ją do własnej bramki. Za plecami czaił się już Sychowski i obrońca Polonii pozbawił go bramki.

Pierwsze dziesięć minut dla Pogoni. Oddalaliśmy grę od naszej bramki, szukając kolejnych akcji zaczepnych. Brakowało jednak płynności w rozegraniu. Za dużo było strat w środku pola, żeby stworzyć poważne zagrożenie. Po jednym z ataków Morawski został w polu bramkowym naciskając próbującego wybić piłkę obrońcę. Ten jednoosobowy pressing opłacił się, bo przy próbie wybicia rywal trafił w Morawskiego a ten znalazł lukę i kopnął obok bramkarza. W 19 minucie było już 2:0. Chwilę wcześniej za faul Morawski dostał pierwszą żółtą kartkę. W 27 minucie faulowany był Kłos. Po mocnym uderzeniu na bramkę z ostrego kąta bramkarz piąstkował piłkę a ta otarła się jeszcze o poprzeczkę.

Długo nie rozpamiętywaliśmy tej sytuacji. Już kilkadziesiąt sekund później przy górnym podaniu do Ilanza pomylił się obrońca i napastnik Pogoni miał przed sobą bramkarza. Uderzył płasko i tuż przed linią bramkową wślizgiem zamknął akcję Sychowski. Goście reklamowali spalonego. Po niespełna pół godziny Pogoń prowadziła już 3:0 i kontrolowała boiskowe wydarzenia.

W 35 minucie jedna z najlepszych akcji Pogoni w tym spotkaniu. Arkadiusz Byczkowski posłał długie dośrodkowanie na dalszy słupek. Sychowski zgrał piłkę głową do Ilanza. Ten ostatni uderzył w pierwszym kontakcie, ale rzucił mu się pod nogi obrońca i piłka poszybowała wysoko nad poprzeczką. Ilanz musi jeszcze poczekać na swojego pierwszego gola po powrocie. W 40 minucie najpierw Michał Mikołajczak z Polonii a w 43 minucie Kłos zobaczyli żółte kartki za taktyczne faule. Zbyt łatwo wyprowadzane kontry to było to, o co duże pretensje do swoich zawodników miał trener Walkusz. Rywale potrafili szybko przenieść akcję spod własnego pola karnego pod „szesnastkę” Pogoni, przy zbyt biernej postawie kilku zawodników.

Na przerwę Pogoń schodziła z komfortowym wynikiem. Na drugą połowę trenerzy nie dokonali zmian.

Uśpiona wysokim prowadzeniem Pogoń pozwoliła zaskoczyć się w 53 minucie. Podanie ze skrzydła i Marcin Kudan z kilku metrów trafił do siatki. Goście uwierzyli, że jeszcze nie wszystko stracone. Przed upływem godziny Bartosza Rekowskiego zmienił Łukasz Janowicz a Mateusza Sychowskiego Mateusz Madziąg. Goście zaczęli śmielej atakować a cofnięta Pogoń czekała na kontry. W 70 minucie obrona Pogoni dopuściła do groźnej sytuacji. Po dokładnym dośrodkowaniu ze skrzydła jeden z rywali wyskoczył ponad Haraszczukiem, ale uderzył głową w ręce Michała Katzora. W 81 minucie boisko opuścił mało widoczny w tym meczu Ilanz a szansę dostał Damian Formela. Nie mógł on się jednak wykazać snajperskim umiejętnościami, bo w nerwowej końcówce Pogoń musiała skupić się na obronie wyniku. W 84 minucie za taktyczny faul drugą żółtą kartkę zobaczył Morawski. Minutę później faulowany był Mateusz Stankiewicz. Sprawiedliwość chciał wymierzyć Haraszczuk. Doskoczył do rywala tak widowiskowo, że sędzia ukarał go czerwoną kartką. Do końca pozostawało kilka minut regulaminowego czasu i 5 minut dodatkowych. Goście w dużym zamieszaniu mieli jeszcze słupek. W doliczonym czasie solowy rajd przeprowadził Byczkowski. Goście przerwali atak faulem, ale z wolnego nie było pożytku.

Powiedzieli po meczu:

Paweł Pagieła, trener Polonii:- Po 28 minutach wynik spotkania został ustalony. Sami zakończyliśmy sobie mecz. Dla mnie to jest sytuacja, jak z poprzedniej rundy. Mimo wymiany części zawodników, ci nowi popełnili te same błędy. Ciężko powiedzieć, czy w drugiej połowie zadowolona z wyniku Pogoń cofnęła się czy my uzyskaliśmy optyczną przewagę, bo zaczęliśmy lepiej grać. Najkrótsze podsumowanie to myślę, że Polonia przegrała z Polonią a nie Pogoń wygrywa z nami.

Waldemar Walkusz, trener Pogoni: - Zakończyliśmy spotkanie z Polonią Gdańsk, zespołem, który w tabeli jest bezpośrednio za nami i tak jak my walczy o utrzymanie. To było bardzo ważne spotkanie dla obu drużyn. Zespół, który wygrywał odskakiwał od strefy spadkowej na kolejne trzy punkty. Mecz był bardzo zacięty. Byliśmy w bardzo trudnej sytuacji kadrowej, bo nie mógł zagrać żaden z trzech nominalnych środkowych obrońców. Z konieczności na tej pozycji zagrał Haraszczuk. Jakby tego było mało dostał w końcówce niepotrzebną czerwoną kartkę i wtedy już graliśmy zawodnikami, którzy nigdy wcześniej nie grali na środku obrony. Jeśli chodzi o samo spotkanie, to pierwsze 45 minut zdecydowanie należało do nas. Przynajmniej przy drugiej bramce pomogli nam rywale. Niepotrzebna zabawa w polu karnym obrońcy gości. Przy pierwszej nawet gdyby obrońca nie strzelił samobójczego gola to nabiegał Sychowski i strzeliłby już do pustej bramki po podaniu Łukasza Kłosa. Przypieczętowaliśmy to bramką na 3:0, ale uczulałem w przerwie zawodników, że ten mecz jeszcze się nie skończył. Żałowałem bardzo, że nie wykorzystaliśmy jeszcze przynajmniej jednej z tych trzech sytuacji, które mieliśmy w pierwszej połowie. Polonia do przerwy nie zagroziła nam w niczym. W przerwie mówiłem w szatni, że nie możemy pozwolić, żeby Polonia strzeliła bramkę. Tak się niestety stało. Polonia złapała wiatr w żagle, chciała jeszcze grać. Później dosyć spora nerwówka. Jedna czerwona kartka, druga. W dziewięciu nie można już mówić o grze. Graliśmy na przetrwanie. Zupełnie niepotrzebnie. Gdybyśmy grali tak, jak mieliśmy grać, czyli poczekać spokojnie, wyprowadzić kontrę i zdobyć czwartą bramkę myślę, że ten mecz mógłby zupełnie inaczej wyglądać. A tak Polonia walczyła do końca, za co należą się jej brawa. Myślę, że zrobi jeszcze wiele niespodzianek. My zdobyliśmy pierwsze trzy punkty, czyli osiągnęliśmy cel, jaki założyliśmy. Już nieważne w jakim stylu. Za tydzień mamy pauzę. Myślę, że kontuzjowani zawodnicy dojdą do siebie. Wróci ze szkolenia Adrian Kochanek. Na mecz z Aniołami będziemy już prawie w komplecie. Zawodnikom dziękuję, za walkę, za zaangażowanie. W przekroju całego meczu byliśmy zespołem lepszym od Polonii. Kartki w końcówce popsuły trochę to widowisko. Do gry obu drużyn można mieć jeszcze sporo uwag, ale to dopiero początek rundy i tak my, jak i Polonia jesteśmy w stanie lepiej zagrać.