Finał wojewódzkiego Pucharu Polski, 24 czerwca 2016 godz. 18, Rumia

Pogoń Lębork – Brda Przechlewo 4:2 (3:0)
bramki: 1:0 Wojciech Musuła (‘2), 2:0 Mateusz Sychowski (‘13), 3:0 Maciej Wardziński (‘15), 4:0 Maciej Wardziński (‘51), 4:1 Damian Chrapkowski (‘89), 4:2 Szymon Czarnotta (‘90+2)

Pogoń: Katzor – Wesserling (‘89 Miszkiewicz), Kuss, Musuła (‘46 Sadowski), Skibicki – Morawski, Sychowski – Stankiewicz (‘85 Wierzbowski), Madziąg, Kłos – Wardziński (‘77 Paweł Labuda)

Brda: Tandecki – Warniełło, Knopik (‘72 Czarnotta), Napiórkowski, Pilarski, Śliwicki (‘74 Bartel), Gołuński, Januszewski, Podlewski (‘90 Tomaszewski), M. Szopiński, Chrapkowski

żółte kartki: Warniełło, Gołuński (obaj Brda)
sędziowie: Łukasz Karski oraz Leszek Wnuk, Bartłomiej Behmke, Ewa Augustyn

Świeżo upieczony beniaminek z Lębork, nawet bez Kochanka i Formeli, był faworytem finałowej potyczki wojewódzkiego Pucharu Polski, ale że już po kwadransie Pogoń będzie prowadzić 3-0 pewnie niewielu zakładało. Już w 2 minucie Wojciech Musuła zamknął dośrodkowanie z rożnego Mateusza Sychowskiego. W 12 minucie sam Sychowski popisał się technicznym uderzeniem z wolnego. Po kwadransie Wardziński sfinalizował zespołową akcję. Rywal leżał na deskach a tuż po przerwie Wardziński podwyższył na 4-0. Brda nie miała już wiele do stracenia i ruszyła do ataku, ale dopiero w doliczonym czasie gry za sprawą Damiana Chrapkowskiego z karnego i gola rezerwowego Szymona Czarnotty zmniejszyła rozmiary finałowej porażki. Po meczu prezes Pomorskiego Związku Piłki Nożnej Radosław Michalski powiedział, że Pogoń w tym sezonie wygrała wszystko co miała do wygrania, a następnie wręczył dwa czeki na sumę 34 tys. zł, puchar i medale za zdobycie pucharu oraz puchar i medale za wygranie rozgrywek IV ligi. W rundzie wstępnej Pucharu Polski do Lęborka przyjedzie II-ligowa Kotwica Kołobrzeg.

- Zakończyliśmy sezon tak jak planowaliśmy. Najpierw wygrana ligi i awans do trzeciej, a za tydzień puchar. Mamy tzw. mały dublet. Nie tylko te wielkie zespoły jak Real, Barcelona, Legia zdobywają dublety. My również pokusiliśmy się o dublet, nasz mały dublecie. To wspólny sukces zawodników, działaczy, kibiców i wszystkich trenerów – mówił po meczu dźwigając dwa cieżkie puchary w rękach szczęśliwy trener Pogoni Waldemar Walkusz.

Stadion MOSiR w Rumi był miejscem rozegrania pucharowego finału między dwoma IV-ligowcami. Drużyny przystępowały do niego w zupełnie odmiennych nastrojach. Pogoń w euforii po świetnym finiszu i zdobyciu awansu. Brda jako beniaminek musiała przełknąć gorycz spadku. Dla jednych puchar był zwieńczeniem wspaniałego sezonu, dla drugich nagrodą pocieszenia.

Na trybunach zasiedli kibice obu drużyn, choć tych z Lęborka było znacznie więcej. Wśród nich starosta lęborski Teresa Ossowska-Szara, sekretarz powiatu Krzysztof Król oraz sekretarz miasta Lęborka Marian Kurzydło. Ale najwięcej było tych zwykłych-niezwykłych kibiców.

Gra w reprezentacji Wojska Polskiego uniemożliwiła w piątek grę dwóch podstawowych piłkarzy Pogoni – filaru defensywy Adriana Kochanka i skrzydłowego Damiana Formeli. Pod ich nieobecność szansę gry dostali Przemysław Kuss, który partnerował Musule w środku obrony oraz Mateusz Stankiewicz. Brda zagrała bez Michała Wirkusa, zdobywcy obu bramek w półfinałowym meczu z Arką II Gdynia. To było duże osłabienie rywali lęborczan.

Mimo popołudniowej pory rozpoczęcia meczu nieprawdopodobny skwar panował w piątek w Rumi. Pot lał się z wystawionych na słońce kibiców, a piłkarze musieli w tych warunkach biegać za piłką. Znacznie lepiej warunki te znieśli piłkarze Pogoni. Już w 2 minucie otworzyli wynik. Wykonujący rzuty rożne z prawej strony Mateusz Sychowski dośrodkował na dalszy słupek a tam pięknym „szczupakiem” zamknął podanie kapitan Wojciech Musuła, po którego uderzeniu głową piłka wpadła przy słupku. Szybko objęte prowadzenie dodało pogonistom jeszcze większe pewności siebie. Pogoń prowadziła grę, długo utrzymując się przy piłce. Wymieniała wiele podań na całej szerokości boiska.

W 13 minucie do rzutu wolnego tuż za polem karnym podszedł Mateusz Sychowski. Czterech rywali w murze nie zniechęciło go do bezpośredniego uderzenia przy słupku. Piłka zatrzymała się dopiero w siatce.

Nokautujący cios padł po kwadransie. Po rożnym z lewej strony Łukasza Kłosa stojący na pierwszym słupku obrońca Brdy wybił piłkę głową a przed polem karnym z powietrza chciał uderzyć Sychowski. Skiksował, ale to samo zrobił rywal i piłkę przejął wracający Przemysław Kuss. Oddał piłkę Sychowskiemu a ten zagrał ją na skrzydło do włączającego się Musuły. Kapitan Pogoni wbiegł w pole karne i zagrał wzdłuż bramki. Piłka po drodze podbita jeszcze od zawodnika Brdy trafiła do Macieja Wardzińskiego, który dopełnił formalności. Chwila konsternacji, czy nie było spalonego, ale sędzia Łukasz Karski wskazał na środek boiska. Było 15 minuta, Pogoń prowadziła 3-0. Trudno o lepszy początek. Pełna dominacja Pogoni trwała do przerwy. Rywale biegali za piłką, nie zagrażając bramce Katzora.

Uraz barku, jakiego w jednej z akcji doznał Musuła sprawił, że za kapitana na murawie pojawił się skrzydłowy Mateusz Sadowski. To wymagało korekty w ustawieniu. Środkowy, defensywny pomocnik Rafał Morawski został wycofany do środka obrony a na jego miejsce został przesunięty Mateusz Wesserling. Z kolei jego na prawej stronie defensywy zastąpił skrzydłowy Mateusz Stankiewicz.

Na początku drugiej połowy Wardziński jeszcze uderzył obok bramki, ale w 51 minucie już było lepiej. Po zagrania Mateusza Madziąga stojący w linii z obrońcami Wardziński nie dał się dogonić i ze stoickim spokojem posłał piłkę obok Tandeckiego. Finał był rozstrzygnięty.

Brda mogła powalczyć o honorowe trafienie i miała ku temu okazję 2 minuty później. Po dalekim wykopie bramkarza Januszewski posłał piłkę w pole karne, „machnął” się Morawski a ta trafiła do Marcina Szopińskiego. Miał przed sobą tylko bramkarza, ale Katzor zachował zimną krew i obronił nogą nie najlepsze uderzenie. Do tego momentu była to najlepsza okazja bramkowa Brdy. Następną sprokurowała pewna prowadzenia Pogoń. Presja na wyprowadzającym akcję Wesserlingu, strata piłki przed polem karnym na rzecz Podlewskiego, który uderzając po długim rogu niewiele się pomylił. To było ostrzeżenie. W 79 minucie po rożnym Sychowskiego najwyższy na boisku Kuss uderzył piłkę głową a ta zatrzymała się na poprzeczce. W kolejnej akcji atak pozycyjny zakończony minimalnie niecelnym uderzeniem Kłosa. W 77 minucie druga zmiana w Pogoni. Za strzelca dwóch goli Wardzińskiego wszedł Paweł Labuda. W 85 minucie udział w finale rozpoczął Maciej Wierzbowski.

Symboliczna, ale jakże ważna zmiana miała miejsce w 89 minucie. Na boisko wszedł Gracjan Miszkiewcz, który wrócił do gry po ciężkim urazie w meczu ligowym w Garczegorzu.

Po upływie 90 minut zerwała się jeszcze Brda. W środku pola podanie otrzymał Karol Januszewski. Minął Kussa, ograł Morawskiego i wpadł w pole karne. Wrócił za nim Kuss, wślizgiem interweniował Wierzbowski i sędzia wskazał na jedenastkę, którą pewnie na goola zamienił Chrapkowski. Chwilę później po podaniu prawego skrzydła rezerwowy Szymon Czarnotta ustalił wynik na 4-2 dla Pogoni.

Puchar jedzie do Lęborka, a by tak się stało nasza drużyna musiała wygrać 6 spotkań. Pucharowa podróż rozpoczęła się w listopadzie w Jezierzycach, gdzie z miejscową Stalą wygraliśmy 8:2. Potem był mecz z Diamentem Trzebielino (6:0) i chyba najtrudniejsze spotkanie z trzecioligowym Gryfem Słupsk wygranym w Lęborku po serii rzutów karnych. Karne rozstrzygnęły także awans do półfinału z Wikędem/GOSRiT Luzino. Półfinał to wygrana na wyjeździe z Polonią Gdańsk 5:2 i wreszcie finał na neutralnym boisku z Brdą Przechlewo na 4:2. W rundzie wstępnej rozgrywek centralnych Pudcharu Polski Pogoń zagra 16 lub 17 lipca z drugoligową Kotwicą Kołobrzeg. Zwycięzca tego meczu podejmie u siebie Chojniczankę Chojnice (I liga).

- To przede wszystkim super radość, że zrealizowaliśmy wszystkie cele jakie sobie postawiliśmy i to jest najważniejsze – mówił po pucharowym zwycięstwie kapitan drużyny Pogoni Wojciech Musuła. – Pokazaliśmy że wiarą, determinacją, grą do końca można naprawdę osiągnąć wiele. Szczególnie ta ostatnia ligowa kolejka, gdzie tak naprawdę dużo ludzi nie wierzyło że będzie sukces, a my wyszliśmy na boisko i zrobiliśmy swoje. Trochę szczęścia nam dopisało, że w drugim meczu tak się ułożył wynik, no i mamy III ligę.