21. kolejka IV ligi, 10 marca 2019r, godz. 11

Arka II Gdynia – Pogoń Lębork 0:0

Arka II: Staniszewski - Sulewski, Sołdecki, Lengiewicz, Rumiński (46' Matejek) - Rogelio Chavez, Cvijanović (63' Hołtyn) - Aankour (58' Gułajski), Markiewicz, Augustin Baran (78' Poręba) - Marcus da Silva

Pogoń: Labuda – Michor, Musuła, Kostuch, Kochanek, Iwański (’56 Janowicz), Szymański (’56 Jeruć), Węgliński (’78 Miotk), Atanacković, Fol (‘8 Dobek), Miszkiewicz

żółte karki: Augustin Baran - Kostuch, Musuła

Z cennym punktem z Gdyni powrócili piłkarze Pogoni. W meczu z rezerwami ekstraklasowej Arki Gdynia padł remis 0:0 a oba zespoły wypracowały sobie po kilka szans na strzelenie gola.
W składzie Arki II znalazło się aż 7 zawodników z szerokiej kadry I zespołu. To jeszcze bardziej podkreśla sukces naszego zespołu.

W Pogoni z powodu pauzy za kartki nie mógł zagrać Stankiewicz, a po pauzach do pierwszego składu powrócił Węgliński i Szymański. Już w 8 minucie po kopnięciu w piszczel boisko opuścić Alan Fol. Zmienił go Wojciech Dobek. Wartą odnotowania akcją było wyjście sam na sam Atanackocivia pod koniec pierwszej połowy. Niestety uderzył nad poprzeczką. Gospodarze wiele razy zagrażali bramce Pogoni i wypracowali kilka groźnych sytuacji, szczególnie w końcówce spotkania. Na posterunku był na szczęście Patryk Labuda i nasi skuteczni obrońcy. Najgroźniejsze strzały oddawali kilkukrotnie kapitan rezerw Brazylijczyk Marcus de Silva oraz Słoweniec Goran Cvijanović.Setkę miał w drugiej połowie Mariusz Węgliński, który zamknął akcję z prawej strony. Niestety piłka po jego strzale trafiła w bramkarza.

Pogoń remisuje bezbramkowo z Arką II Gdynia na wyjeździe i przygotowuje się do kolejnego spotkania. To będzie także wyzwanie. Do Lęborka w sobotę 14 marca przyjeżdżają rezerwy Lechii Gdańsk. Początek spotkania o godz. 14.

Po meczu powiedzieli:

Waldemar Walkusz, trener Pogoni: - Spodziewaliśmy się w Gdyni bardzo trudnego meczu i tego, że ktoś z kadry pierwszego zespołu Arki zejdzie na mecz z nami. Tak też było, ja naliczyłem aż 8 zawodników, którzy albo są albo byli w kadrze pierwszego zespołu Arki. Gospodarze od samego początku postawili wysokie wymagania. Początek był bardzo nerwowy, chcieli nam bardzo szybko strzelić bramkę. Nie stwarzali może klarownych sytuacji ale dłużej utrzymywali się przy piłce, no i groźnie to wyglądało. Jednak pierwszą stuprocentową sytuację to myśmy stworzyli w I połowie gdy Aleks Atanacković wyszedł sam na sam i naprawdę niewiele zabrakło by z 20 metrów przelobował bramkarza. Z kolei strzał Arki z bramki wybił Wojtek Musuła głową na rzut rożny, dwa razy Przemek Kostuch przeciął groźne sytuacje. No i zamykający akcję zawodnik Arki na dłuższy słupek nie zmieścił się do bramki. Groźnie to wyglądało i do przerwy mogło być nawet 3:1 dla Arki. W przerwie meczu powiedziałem chłopakom, że to my będziemy teraz stwarzać więcej sytuacji bramkowych i tak też było. Mieliśmy co najmniej trzy ładnie wyprowadzone kontry a dwustuprocentową sytuację miał Mariusz Węgliński, który przyjął piłkę zamykając na dalszym słupku, uderzył najpierw w bramkarza a w dobitce nad bramką. Arka do samego końca walczyła o końcowy sukces i kilka razy zrobiło się groźnie w naszym polu karnym. Trzykrotnie dobrze spisał się Patryk Labuda za co wielkie brawa. W poprzednim spotkaniu przydarzył mu się kuriozalny błąd, myślę, że dzisiaj Patryk odkupił swoje winy. Był bardzo pewnym punktem naszego zespołu. Z kolei z przodu brylował Atanacković. Cały zespół walczył, szkoda że w doliczonym czasie gry podczas kontry Adrian Kochanek nie poszedł do końca bo mógłby stworzyć sytuację sam na sam. Remis wyszarpany, nie chce mówić że szczęśliwy ale wyszarpany, wykuty walką, konsekwencją, mądra grą taktyczną. Arka to bardzo groźny zespół i myślę, że mało który zespół z tego stadionu przywiezie do siebie punkty. Nam to się udało i z tego się cieszymy.

Robert Wilczyński, trener Arki: - W takim składzie powinniśmy sobie poradzić z drużyną z Lęborka. Do przerwy powinniśmy zakończyć spotkanie. Dziś straciliśmy 2 pkt, mimo dużej przewagi nie udało się strzelić choć jednej bramki.