23. kolejka IV ligi, 24 marca godz. 16

Pogoń Lębork – Orkan Rumia 2:1 (1:0)
bramki: 1:0 Janowicz (’40), 1:1 Kliński (’54 sam.), 2:1 Kostuch (’65)

Pogoń: Labuda - Kliński, Musuła, Kostuch, kochanek, Jeruć ('67 Szymański), Dobek ('88 Miotk), Janowicz, Iwański ('74 Stankiewicz), Węgliński ('61 Atanacković), Miszkiewicz

Orkan: Korcz – Kozerkiewicz, Wróblewski, Janiak, Standura (’90 Ciecierski), Karmazyn, Murawski, Chałaszczyk (’57 Śmigielski), Kowalski (’70 Kozieniec), Krefft (’83 Samulski), Kiełb

Mamy pierwszy komplet punktów w roku 2019! W 23. kolejce IV ligi Pogoń na własnym obiekcie podejmowała Orkana Rumia. Do dobrym spotkaniu z dramatyczną końcówką lęborczanie pokonali rumian 2:1 po golach Łukasza Janowicza i Przemysława Kostucha.

W meczu z Orkanem nie zagrał pauzujący za żółte kartki podstawowych młodzieżowiec Jakub Michor. Wciąż do siebie po kontuzji piszczela nie doszedł Alan Fol. Po raz pierwszy w rundzie rewanżowej na boisku pojawił się na prawej obronie Michał Kliński, wyżej na skrzydle zagrał nieoczekiwanie Łukasz Janowicz.

Nowe ustawienie zafunkcjonowało. Pogoń w pierwszym kwadransie zdominowała grę i często podchodziła pod pole karne Korcza. W 15 minucie po dośrodkowaniu grającego dobre zawody Dobka Mariusz Węgliński uderza z bliska w bramkarza. To była więcej niż stuprocentowa szansa. Zaraz potem Miszkiewicz ruszył sam na sam z prawej strony na bramkarza gości, niestety postanowił zagrać do boku, gdzie nie miał kto wykończyć akcji. Po pół godziny gry do rzutu wolnego podszedł Przemek Iwański. Licznie zgromadzeni widzowie wciąż w pamięci mieli precyzyjne uderzenie sprzed tygodnia w poprzeczkę. Tym razem piłkę złapał bramkarz Orkana.

I wreszcie nadeszła 40 minuta. Prawą stroną rajd rozpoczął Łukasz Janowicz, który precyzyjnym strzałem przy lewym słupku wyprowadził Pogoń na prowadzenie! Gol do szatni to dobry scenariusz każdego piłkarskiego meczu.

Goście wyrównali w 54 minucie a zrobił to za nich nasz młoda obrońca Michał Kliński. Wrzutka z prawej strony, Labuda trąca piłkę i wpada na nią Kliński kierując piłkę do siatki. To drugi stracony gol wiosną przez Pogoń i kolejny raz jest to trafienie samobójcze.

Wynik na 2:1 ustala po ponad godzinie gry w zamieszaniu podbramkowym Przemysław Kostuch. Rosły obrońca przepchnął się z gąszczu zawodników i przytomnie uderzył do bramki.

Na boisku za Jerucia i Węglińskiego pojawili się Szymański z Atanackoviciem i były to bardzo dobre zmiany. Pogoń zdominowała w ostatnich 20 minutach grę, a goście bardzo rzadko dochodzili do pola naszego karnego. 73 minuta do wrzutka Kochanka z lewej strony, zabrakło niestety zamykających akcję. Chwilę później „Kochan” główkował nad poprzeczką. Emocjonujący był finał meczu. Najpierw Dobek uderzył w poprzeczkę a piłka odbiła się na linii bramkowej, później w doliczonym czasie gry Orkan mógł zremisować uderzając z bliska. Na szczęście piłkarskim kunsztem popisał się Labuda.

Po meczu powiedzieli:

Waldemar Walkusz, trener Pogoni: - Cieszą przede wszystkim 3 punkty i za to pochwała dla zespołu. Graliśmy na sztucznej murawie. Murawa trawiasta nie jest gotowa jeszcze do użycia. Wygląda optycznie może nieźle, ale jest nadal grząska. Nie o to chodzi by wejść i jednym meczem zniszczyć boisko. Wiedzieliśmy, że będzie ciężko, bo mimo że to niby dół tabeli to te zespoły były bardzo zdeterminowane. Punkty były nam i Orkanowi bardzo potrzebne. Był to mecz za przysłowiowe sześć punktów. Bardzo ciężko było nam te trzy punkty wyszarpać. W 93 minucie akcja Orkana i przy odrobinie szczęścia mogli zremisować 2:2 a nam uciekły by ważne punkty. Z przebiegu całego spotkania byliśmy zespołem lepszym ale szwankowała skuteczność. W pierwszej połowie mieliśmy trzy świetne sytuacje. Najpierw Mariusz Węgliński z 3 metrów uderza w bramkarza, potem Gracjan Miszkiewicz wychodzi sam na sam i zamiast uderzać szuka jeszcze dogrania i później Łukasz Janowicz strzela bramkę. Gdybyśmy do przerwy prowadzili 3:0 spotkanie byśmy zamknęli, niestety tak się nie stało. W drugiej połowie dorzuciliśmy jeszcze co najmniej trzy sytuacje w tym kapitalne uderzenie Wojtka Dobka w poprzeczkę. Niektórzy kibice mówili, że piłka odbiła się za linią bramkową. Za daleko to było żeby to widzieć. Tych bramek mogłoby więcej. Skończyło się na 2:1 i to bardzo cieszy. Pochwała dla zespołu że dowieźli ten wynik i pochwała dla Orkana że walczyli do końca. Mecz kibicom mógł się podobać.

Wojciech Dobek, zawodnik Pogoni: - Mecz walki, choć to my kontrolowaliśmy przebieg gry i stwarzaliśmy więcej sytuacji. Brakuje tego wykończenia, cały czas nad tym pracujemy na treningach. Po uderzeniu w słupek nie widziałem czy piłka przekroczyła linię bramkową. Trener potem mi mówił, że po tej poprzeczce poszła kontra, więc nie było to dobre uderzenie.

Patryk Maćkowiak, trener Orkana: Orkan Rumia grał dziś w charakterze gospodarza na obiekcie Pogoni. Trochę szkoda, że nie udało się zagrać na głównej płycie. Uważam, że takie mecze dla kibiców co tu przyjechali fajnie by grać na naturalnej nawierzchni. Gra na sztucznej nawierzchni jak dla mnie jest inną dyscypliną sportu. Trawa jest tępa, piłka nie idzie, ale nie chciałbym tym usprawiedliwiać mojego zespołu. Graliśmy dziś słabo, nie stwarzaliśmy sytuacji. Pogoń była zdecydowanie lepsza. Nie chcę tego zrzucać na nawierzchnię, zwłaszcza że graliśmy na sztucznej płycie Narodowego Stadionu Rugby trzy wiosenne mecze. Byliśmy dziś niezorganizowani w grze w zwłaszcza w momencie odbioru piłki. Szwankowała faza przejścia z obrony do ataku. Gratuluję Pogoni wygranej, zdecydowanie lepiej funkcjonowała jeżeli chodzi o atak.

Mateusz Kozerkiewicz, zawodnik Orkana: Ciężko nam było wygrać bo nie stwarzaliśmy sytuacji. Tak naprawdę mieliśmy dwie sytuacje. W jednej strzeliliśmy bramkę, właściwie zawodnik Pogoni sam ją sobie strzelił samobójczą. Druga sytuacja to 93 minuta gdzie było blisko.