12 kolejka IV ligi Pomorskiej R-GOL.com, 12 października 2013r., godz. 15

Wietcisa Skarszewy - Pogoń Lębork 1:4 (1:2)
bramki: 1:0 Arkadiusz Gołuński (20), 1:1 Jędrzej Waczkowski (34), 1:2 Mateusz Sychowski (43), 1:3 Mateusz Sychowski (50), 1:4 Jędrzej Waczkowski (52)

Wietcisa: Szczygielski (71 Łangowski) - Bronk, Glanert (46 Krygiel), Gołuński (71 Grzywacz), Literski, Stalke, Szczepański, Wenta, Depta, Wołczak

Pogoń: Labuda – Wesserling, Jasiński, Janowicz, Bach – Morawski (67' Iwosa), Naczk, Sychowski – Byczkowski (77' Fudala), Waczkowski, J. Żmudzki (67' Bulczak)

Żółte kartki: Szczygielski
Sędzia: Jewgienij Adamonis

Gol Arkadiusza Gołuńskiego w 20 minucie, po którym Wietcisa objęła prowadzenie, był tylko „wypadkiem przy pracy”, bo zarówno przed, chociaż jeszcze nie tak wyraźną, jak i po tej bramce, przewagę miała Pogoń i tylko kwestią skuteczności naszych atakujących było, jakich rozmiarów będzie ta pierwsza wygrana w wyjazdowym meczu. Licznik zatrzymał się na czterech golach, a łupem bramkowym podzielili się Jędrzej Waczkowski i Mateusz Sychowski. Oprócz nich dwóch znakomitych okazji nie wykorzystał Jakub Żmudzki, a po jednej Arkadiusz Byczkowski i Miłosz Naczk.

- Chciałem podziękować zespołowi, bo podszedł do tego meczu skoncentrowany. Potrzebowaliśmy takiego zwycięstwa. Widziałem na treningach, że po porażce z Wikędem zawodnicy chcieli grać jak najszybciej o pełną pulę. Udowodnić wszystkim, że to nie jest tak, że przegraliśmy dwa spotkania i coś się zacięło. W tej lidze i każda drużyna w pewnym momencie łapie kryzys, niektóre miały na początku rundy, niektóre jak nasz w środku. Nie jest tak, że jakiś zespół rozegra 17 idealnych spotkań. Dziś po stracie gola zespół dobrze zareagował, strzeliliśmy dwie bramki przed końcem połowy. Zawodnicy powiedzieli w szatni, że chyba potrzebują pstryczka w nos, żeby jeszcze bardziej się skoncentrować. Wydaje mi się, że byliśmy dziś zespołem zdecydowanie lepszym. Wszystko było w naszych rękach, kontrolowaliśmy spotkanie - powiedział po meczu trener Pogoni Sobiesław Przybylski.

Trener Pogoni zaskoczył ustawieniem zawodników, którym zmienił nominalne pozycje na boisku. Wracającego po pauzie za kartki prawego obrońcę Szymona Bacha wystawił z lewej strony defensywy, a na prawej postawił na defensywnego pomocnika Mateusza Wesserlinga. W środku pola po raz pierwszy w wyjściowym składzie pojawił się 18-letni Miłosz Naczk. Po nieobecność Ilanza w rolę egzekutora miał wcielić się Jędrzej Waczkowski.

Dosyć szybko zaczęła zarysowywać się przewaga Pogoni, która długimi fragmentami rozgrywała akcję na połowie gospodarzy. Słabo było jednak z finalizacją ataków, zarówno jeśli chodzi o podania, jak i o strzały, pozostawiające wiele do życzenia. W 4 minucie Waczkowski zszedł na prawe skrzydło, robiąc miejsce Naczkowi w polu karnym. Dośrodkowanie tego pierwszego na bliższy słupek, ale Naczka uprzedził obrońca. Składna akcja mogła się podobać. Po kwadransie lekko nerwowo zrobiło się w pola karnym Pogoni. Wrzutka gospodarzy i piłkę wybijał Labuda. Trafił w Jasińskiego, piłka odbiła się od obrońcy Pogoni, ale nie zmierzała w światło bramki. Dogonił ją jeszcze jeden z jeden zawodników Wietcisy, ale już nic więcej nie uzyskał z tej przypadkowej sytuacji.

W 19 minucie kolejny z ataków Pogoni. Sychowski zagrywał ze środka w pole karne do Jakuba Żmudzkiego, który miał przed sobą tylko bramkarza. I to właśnie Szczygielski skracając kąt był górą w tej sytuacji, ratując gospodarzy. Akcja szybko przeniosła się na połowę Pogoni. Dośrodkowanie z lewego skrzydła trafiło do Gołuńskiego. Jasiński z Janowiczem nie odcięli rywala od piłki i na wysokości zadania, po uderzeniu z bliska, musiał stanąć po raz pierwszy Labuda. Obrońcy Pogoni nie zdążyli także zablokować dobitki i Gołuński wyprowadził swoją drużynę na dosyć niespodziewane, kiedy weźmiemy pod uwagę dotychczasowy przebieg, prowadzenie.

Dwie minuty później Pogoń miała znakomitą okazję na odrobienie niezasłużonej straty. Zawiązanie akcji w rogu boiska, wycofanie przed pole karne do Morawskiego, który dokładanie dośrodkował półgórną piłkę za obrońców do Byczkowskiego. Skrzydłowy Pogoni uderzył z powietrza, ale piłka ku naszemu rozczarowaniu poszybowała metr nad poprzeczką. Pogoń miała inicjatywę, była stroną dominującą, ale nie wykorzystała dwóch bramkowych okazji, a co gorsza sama straciła gola. W 27 minucie poderwał się Jakub Żmudzki. Zaczął rajd z piłką przez środek, ale dosyć szybko i bezpardonowo przerwał go taktycznie Gołuński, za co został ukarany żółtą kartką. Po dośrodkowaniu Sychowskiego piłka po uderzeniu głową Morawskiego została zablokowana przez obrońcę, ale Morawski dostał od losu drugą szansę. Strzelił tylko w bramkarza.

Wyrównania doczekaliśmy się w 34 minucie. Kolejny atak pozycyjny Pogoni rozgrywany w dobrym tempie. Gospodarze nie zdążyli z kryciem i piłka trafiła w pole karne do Byczkowskiego. Skrzydłowy Pogoni dograł dokładnie dołem do Waczkowskiego, któremu tylko pozostało dołożenie nogi z najbliższej odległości.

Trwała dominacja Pogoni. W 40 minucie motor napędowy ataków, wyróżniający się w tym meczu wielką ochotą do gry Byczkowski ograł przed polem karnym obrońców i posłał prostopadłe podanie do Jakuba Żmudzkiego. Drugi ze skrzydłowych ponownie miał przed sobą tylko bramkarza, ale dysponując potężnym uderzeniem, strzelił w Szczygielskiego. Trzy minuty później było już lepiej. Gospodarzom coraz trudniej było nadążać za kolejnymi atakami Pogoni. Na coraz więcej pozwalali naszym zawodnikom, coraz mniej przeszkadzali i to się zemściło. Przed polem karnym podania wymienili Sychowski z Waczkowskim. Zwrotna piłka już w pole karne do Sychowskiego, który pozostawiony bez należytego krycia, za pierwszym uderzeniem trafia w bramkarza. Dostał szansę na rehabilitację i drugie, lżejsze, ale pewne uderzenie ląduje w siatce. Tak więc Pogoń zeszła do szatni z zasłużonym prowadzeniem. Nic nie zapowiadało, że gospodarze będą w stanie odwrócić losy spotkania.

W przerwie zmiana wśród gospodarzy. Za Glanerta wszedł Krygiel.

Pięć minut po rozpoczęciu drugiej połowy podanie ze środka w okolice narożnika pola karnego do Jakuba Żmudzkiego, o którym zapomnieli obrońcy. Sytuację próbował ratować bramkarz, ale młodszy z braci uprzedził go, posyłając piłkę nad nim. Futbolówka minęła by bramkę, gdyby nie Sychowski. Pobiegł z akcją do końca i zdobył pewnie jednego z najłatwiejszych goli w karierze, trafiając już do pustej bramki. Bramkarz Wietcisy faulował wcześniej Żmudzkiego i został ukarany żółtą kartką.

W 52 minucie Pogoń podwyższyła na 4:1 i emocje w tym meczu skończyły się. Tym razem podanie dołem ze środka sprzed pola karnego do Waczkowskiego. Napastnik Pogoni przymierzył przy dalszym słupki, i wolno turlająca się po murawie piłka wpadła do bramki. Bramkarz i obrońcy Wietcisy stali, jak zaczarowani, licząc chyba, że minie bramkę.

Wysokie prowadzenie i pełna kontrola boiskowych wydarzeń sprawiła, że kontratak 3 na 1 w 63 minucie skończył się niczym. Byczkowski mając Waczkowskiego i Żmudzkiego wdał się w drybling przed polem karnym i wracający obrońcy zdołali wybić mu piłkę.
W 67 minucie trener Przybylski dał pograć rezerwowym. Z boiska ściągnął Morawskiego i Żmudzkiego, a wpuścił Iwosę i Bulczaka. Wesserling mógł wrócić do środka pola. Minutę później następna bramkowa okazja Pogonistów. Dokładne podanie ze skrzydła Byczkowskiego na nogę Sychowskiego, który technicznie próbował skończyć po dalszym rogu. Piłka minimalnie minęła słupek. W 71 minucie dwie zmiany wśród gospodarzy. Co ciekawe w bramce i strzelca gola.

W 77 minucie za Byczkowskiego, który był dziś wyróżniającą się postacią na boisku, wielokrotnie decydując się na indywidualne rajdy, wszedł Michał Fudala.

Dziesięć minut przed końcem miała miejsce ostatnia, wyborna okazja Pogoni na kolejną bramkę. Wesserling zagrał na skrzydło, skąd dośrodkował Sychowski. Naczk z powietrza miał tylko dołożyć nogę, ale fatalnie przestrzelił z kilku metrów.
W 88 minucie jeszcze bardziej mógł obniżyć swoją notę, kiedy przy wyprowadzaniu akcję zaczął się kiwać i stracił piłkę przed polem karny. Piłka po niezłym uderzeniu zmierzała pod poprzeczkę, ale Labuda błysnął ładną paradą.